Potrzebna jest cała wioska

03:01



Wiele moich myśli krąży ostatnio wokół przysłowia: "Żeby wychować dziecko, potrzebna jest cała wioska". Mocno doświadczam w ostatnim czasie, jak bardzo ta moja wioska jest obecna w wychowaniu dziewczynek. Mogę nauczyć je wielu rzeczy, wielu rzeczy może nauczyć je TFT. Moglibyśmy pewnie zamieszkać na bezludnej wyspie albo w samym środku lasu i bylibyśmy szczęśliwi. Nie mam jednak pewności, czy to, co jesteśmy w stanie dać z siebie naszym córkom, wystarczy im, by w przyszłości wieść szczęśliwe i pełne życie. Sama odkrywam wciąż, jak wielu rzeczy (kompetencji, doświadczeń) mnie brakuje, by żyć szczęśliwie. Potykam się o swoje ograniczenia - wynikające z osobowości, wychowania, doświadczeń, traum. Staram się wypełniać luki wiedzą, szukać w sobie przestrzeni do wzrastania w nowych kompetencjach. Najbardziej wspiera mnie jednak przebywanie wśród innych ludzi. Nie wybitnych jednostek, niedoścignionych autorytetów, nigdy nie odpowiadało mi takie wpatrywanie się w jeden obiekt. Otaczam się ludźmi, którzy są jednocześnie do mnie podobni, ale też różni. Ludźmi, wśród których czuję się bezpieczna. Ludźmi, którzy po prostu żyją obok, nie próbując mnie niczego nauczyć, przekonać, zmienić. Obserwuję sobie ich sposób bycia: codzienne rozmowy, przechodzenie przez kryzysy, budowanie więzi, tok rozumowania. Słucham historii ich życia, składając z fragmentów, które mi ofiarowali, logiczną układankę. Chłonę. Zabieram dla siebie to, co jest dla mnie wartościowe. Rozmawiam. Sama dzielę się tym, co we mnie żywe. Szanujemy siebie na wzajem. Wspieramy, ale nie wchodzimy w swoje życia zbyt mocno. Z każdego takiego spotkania wychodzę bogatsza, choć nie zawsze od razu mam tego świadomość. Często jakaś iskra, która przeskoczyła na mnie podczas bycia blisko, rozpala się we mnie po długim czasie. Niesamowicie daje mi to siłę. Ta świadomość obecności, poczucie przynależności. Moja wioska - rodzina, przyjaciele, znajomi, ale też ludzie widywani sporadycznie, czasem nieznajomi obserwowani z pewnego dystansu, kilku nieznanych osobiście nosicieli mądrości. Wśród nich dorastają moje córki. Dzięki temu jestem spokojna, nie musząc martwić się, że moje ograniczenia staną się ich ograniczeniami. One także czerpią z tej przynależności. Doświadczają tego, czego nie doświadczyłyby przy mnie. Radości, która we mnie dość wątła, wolności, która pomimo szczerych chęci mocno jest w nas ograniczona, relacji międzyludzkich, w których wciąż jestem słaba i wielu, wielu innych. Mam w sobie spokój, że nawet jeśli ja z czymś nie podołam, jeśli nie podołamy z TFT, one będą miały kogoś, kto wesprze je w potrzebie. Że za kilka lat, gdy będą miały nas może dosyć, nie będą uciekać na koniec świata, ale wsiądą w autobus czy pociąg i pojadą złapać dystans do którejś wioskowej chaty. I że my też zawsze znajdziemy tam zrozumienie. Bez oceny.

You Might Also Like

0 komentarze

Fejvorki

Fejsik

Insta

Instagram