Tata na medal

22:37



Jakiś czas temu TFT odkrył w sobie pasję biegania. Wypuszcza się czasem na krótsze lub dłuższe treningi, dumny z każdorazowej poprawy "osiągów". A jeszcze chętniej bierze udział w zorganizowanych biegach, z których wraca z medalami na szyi. Kiedy pierwszy raz D. zobaczyła go z medalem, była mocno onieśmielona. Wtedy właśnie powstało to zdjęcie, które szalenie lubię: 



Dwa miesiące póżniej pojechałyśmy z D. dopingować TFT podczas jednego z biegów. Pogoda była marna, więc większość czasu przesiedziałyśmy w aucie, przetrząsając wszystkie kieszenie i schowki w poszukiwaniu kolejnych ciekawych przedmiotów. Trafiłyśmy na klucze, do których przyczepiony był breloczek z Kłapouchym. D. kazała mi go odczepić od kluczy, po czym pokazała, że chce iść z nim do TFT.  Złapałyśmy TFT na mecie, a D. z dumą wręczyła mu zdobycz. Może to tylko zbieg okoliczności, może nadaje temu wydarzeniu własne znaczenie, ale oboje z TFT tak to odebraliśmy - taki osiołkowy medal od dumnej córki dla ukochanego taty. 

Wiem, jak D. szaleje na punkcie TFT. Wiem, że gdyby rozumiała ideę wręczania medali, że jeżeli ją rozumie, to na pewno nagrodziłaby swojego tatusia medalem. Nie musiałam więc się długo zastanawiać nad prezentem z okazji Dnia Ojca. W internecie zamówiłam wieszak na medale (takie cuda w ZAWIESZALNI) z napisem: "tata na medal", a razem z D. wykonałyśmy prosty na miarę możliwości 1,5-roczniaka, cudnie wysmarowany klejem medal za zdobycie pierwszego miejsca. Bo przecież nikt inny, tylko właśnie TFT zajmuje pierwsze miejsce w życiu D. (no, mam nadzieję, że na równi ze mną ;D )!



I w Dniu Ojca D. zawiesiła go na szyi swojego tatulka! <3 Zdaje się, że obdarowany co nieco się wzruszył ;) 

Teraz medal wisi na honorowym miejscu w pracowni TFT. Obok zeszłorocznego kwadryptyku (człowiek uczy się całe życie!), o którym pisałam TUTAJ



PS Nie jesteśmy rodziną z okładki. Choć podobno stwarzamy pozory idealnie zgranych, bardzo dużo nas różni i dzieli. Do wielu kompromisów dochodzimy długimi, okrężnymi drogami. Ale w tej jednej kwestii - kwestii miłości i wychowania D. - jesteśmy zgodni niemalże w 100%. A to naprawdę coś niezwykłego, zważywszy na to, z jak różnych domów się wywodzimy, jak różny mamy stosunek do ludzi, a przede wszystkim biorąc pod uwagę mojego bzika na punkcie ciągłego poszukiwania wiedzy i podnoszenia rodzicielskich kompetencji. Naprawdę nie jest ze mną lekko. Przynajmniej raz w tygodniu pojawiam się w pracowni TFT z kolejnym odkryciem - potrzebą zmiany zachowania, pomysłem na coś, czego musimy razem doświadczyć, kolejną zabawką, którą trzeba nabyć, pomysłem na to, co możemy zrobić sami, wyrzutem sumienia, że coś nie gra w naszej relacji z D. A on cierpliwie słucha i zawsze mówi: "dobra!" W tej jednej kwestii podąża za mną bezgranicznie, w mig łapiąc to, co próbuję mu naprędce wyłożyć, zachłyśnięta nowo nabytą wiedzą. Nie mając pojęcia o psychologii rozwojowej ani doświadczenia w pracy z dziećmi, wspomagając się jedynie moimi lakonicznymi wskazówkami, odgrywa swoją ojcowską rolę po prostu po mistrzowsku. Bo jeśli został do czegoś stworzony, to do zatrzymywania chwil, bycia wolnym człowiekiem i... OJCEM! Najwspanialszym, jakiego mogłam wymarzyć dla D. i wszystkich innych dzieci, które mam nadzieję jeszcze z nim mieć. Dzięki, TFT! Ten medal jest również ode mnie. Zasłużyłeś na niego całym sobą!



You Might Also Like

0 komentarze

Fejvorki

Fejsik

Insta

Instagram