O twardym orzechu w środku nas, czyli warsztaty z książką "Grzeczna"

23:35



„Czy byłeś dzisiaj grzeczny?” - pytają zazwyczaj rodzice, odbierając dziecko z przedszkola, od niani czy dziadków. „Trzeba być grzecznym” - mówiły dzieci - „bo jak przychodzi Mikołaj, to tylko grzeczne dzieci dostają prezent”





Dzieci więc starają się, jak mogą, żeby sprostać wyzwaniu. Ktoś każe im być cicho, ktoś inny myć ręce przed i po jedzeniu, jeszcze ktoś inny oczekuje, że cierpliwie będą czekać w kolejce w sklepie, bez marudzenia o kolejną zabawkę. Czasem przyjdzie jakaś pani Joasia poprowadzić warsztat i każe grzecznie usiąść do stołów i grzecznie rysować rysunek, właściwie to odrysowywać go od szablonów. I choć to dość nudne, często trudne, bo szablony za małe, za kanciaste i ogólnie nic w tym fajnego, skoro nie można nic od siebie, ani nawet kształtu, ni wielkości zmienić, to przecież trzeba być grzecznym, trzeba trzymać się narzuconych zasad, trzeba mieścić się w szablonie na rysunku i w życiu.






Trzeba się dostosować. Tak mówią dorośli. I dzieci się dostosowują. Są plastyczne, zdatne do formowania, bywają więc miłe i przyjazne jak serce, kotek, zajączek, uśmiech, jak gładka kulka (mówią dzieci). Chociaż czasami przypominają bardziej coś złego, groźnego i nieprzyjemnego jak piorun, pożar, potwór, coś z kolcami. I wtedy dorośli mówią: „Jesteś niegrzeczny”.



To jaki w końcu jestem? Wczoraj grzeczny, dziś niegrzeczny… No jaki?

Ano ani taki, ani taki. Bo każdy z nas poza plastyczną zewnętrzną częścią, która zmienia się z zależności od sytuacji, którą zmieniają różni ludzie, czegoś od nas oczekując, ma w sobie takie twarde, niezmienne coś. Gdzieś w środku, nie wiadomo dokładnie gdzie, podobno gdzieś w sercu, w duszy albo w głowie. Taki nasz orzech, który można ugniatać, ściskać, kulać, a on nadal pozostaje taki sam. To jesteśmy my. Ani grzeczni, ani niegrzeczni. Po prostu my.





Możemy zachowywać się różnie. Czasem warto zachowywać się grzecznie, żeby dostać prezent od Mikołaja, żeby innym sprawić przyjemność albo żeby nauczyć się dobrych rzeczy na przyszłość (mówią dzieci). Ale nie zawsze warto zachowywać się grzecznie.
 
Bo czasem ktoś tę naszą miękką zewnętrzną kulkę zgniata albo ciągnie tak mocno, że zaczyna boleć nas wewnętrzny orzech. To niedobrze. I wtedy wcale nie należy zachowywać się grzecznie. Wtedy właśnie najczęściej zmieniamy się w piorun albo jak Lusia, bohaterka książki „Grzeczna”, w czołg czy młot i krzyczymy głośno, tupiemy nogami i to jest dobre, bo nas ratuje. A czasem wcale nie trzeba krzyczeć, nie trzeba czekać, aż zaboli mocno. Kiedy ktoś przychodzi i gniecie tą naszą kulkę, trzeba powiedzieć mu „STOP!” „NIE RÓB!”, „NIE CHCĘ!”, „NIE LUBIĘ!” Mamie i tacie, dziadkowi i babci, siostrze i bratu, koledze i koleżance, sąsiadowi, pani w sklepie, nauczycielce w szkole i tak samo pani Joasi, gdy każe grzecznie siedzieć przy stole i grzecznie odrysowywać szablony. A potem mężowi, żonie i szefowi w pracy :)






Bo grzeczność jest jak szablon, który czasami nam ułatwia życie, ale bardzo często zupełnie nie pasuje do naszych potrzeb.



O tym był nasz warsztat. A dorośli, którzy zostali na części dla dzieci, słuchali nie mniej uważnie, jak ich pociechy, ugniatające w małych rączkach kulkę masy solnej z zatopionym w środku orzechem włoskim.

You Might Also Like

0 komentarze

Fejvorki

Fejsik

Insta

Instagram