Pełną piersią
23:41Karmienie piersią to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakich doświadczyć może matka i dziecko. Wzajemna więź, jaka się tworzy, jest nieporównywalna z niczym innym. Dziecko otrzymuje najlepiej zbilansowany pokarm, pełen składników najlepszej jakości i przeciwciał chroniących bezbronny mały organizm przed drobnoustrojami. Matka zazwyczaj traci... zbędne kilogramy, a zyskuje spokój, czas na skupienie się tylko i wyłącznie na dziecku, czy wypicie ciepłej kawy.
Po tym wstępie wiele z Was poderwało się już pewnie z oburzeniem, że to wszystko bajka, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. To prawda. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. Poza niewątpliwymi walorami, karmienie piersią potrafi przysporzyć nie lada trudności. To czynność fizjologiczna. I jak cała nasza ludzka fizjologia wiąże się też z kwestiami mało reprezentatywnymi medialnie.
Ot choćby nawał. Kilka dni po porodzie fala mleka gwałtownie wzbiera i piersi napełniają się nagle w sposób zaskakujący dla młodej matki. Są wielkie, nabrzmiałe, często bolesne. Nieproszone tryskają mlekiem, mocząc regularnie matczyne ubrania, pościel i podłogę w łazience. A gdy dziecko próbuje się najeść, nie wypuszczają ani kropli mleka, bo są już zbyt pełne, by mały ssak był w stanie odpowiednio mocno pociągnąć. To akurat nasza część historii.
Nierzadko zdarza się tak, że mleka na początku w ogóle brak. Mały ssak szarpie się przy piersi, a drogocenny strumień nie chce lecieć. Lub leci bardzo powoli. Dziecię płacze, matka się frustruje.
Czasem karmienie piersią boli. Przez pierwszych kilka tygodni albo gdy maluszkowi wychodzą zęby.
Część z Was zastanawia się pewnie, po co opowiadać publicznie o takich sprawach. Po co pisać o mokrych plamach na ubraniu i kapuście w staniku? O bolących sutkach i godzinach spędzonych z laktatorem.
Po co? Bo to nic wstydliwego. Tak właśnie skonstruowany jest człowiek. Okres ciąży, porodu, połogu i opieki nad niemowlakiem mocno nam o tym przypomina - że jesteśmy głównie naszą fizjologią. Jasne, możemy zepchnąć ją na margines życia publicznego, udawać, że wyglądamy wszyscy zawsze tak, jak pokazują nasze zdjęcia profilowe. Ale przecież to nieprawda. Czasem wyglądamy i czujemy się źle. Czasem funkcjonowanie w naszych ciałach sprawia nam trudność.
Wszystkim.
Jako młode matki wszystkie w mniejszym lub większym stopniu przechodzimy przez to samo.
Nie mówiąc o tym głośno, czynimy z fizjologii temat tabu i dajemy poczucie innym młodym mamom, że może to z nimi coś jest nie tak. Albo zakrywamy ciemniejszą część macierzyństwa, która zaskakuje je znienacka jako zupełne zaprzeczenie wszystkich pięknych historii znanych ze zdjęć i filmów. Nie pozwalamy też ojcom przygotować się odpowiednio na to, jakie zmiany zajdą w ich partnerkach w okresie pojawienia się dziecka na świecie.
Nie chodzi zupełnie, by kogoś straszyć, czy zniechęcać. Wręcz przeciwnie.
Chcę Wam powiedzieć, młode mamy, że trudy, przez jakie wszystkie przechodzimy, mijają. A mijają tym szybciej, im lepiej się do nich przygotujemy, im lepsze wsparcie otrzymamy w trudniejszych momentach, im lepiej o siebie zadbamy.
Czas nawału to czas, który zaskakuje chyba wszystkie mamy. Na szczęście trwa tylko kilka dni. Najczęściej wystarczą dobre wkładki laktacyjne, okłady z liści kapusty i dobry laktator, by lekko odciążyć piersi z nadmiaru i pozwolić dziecku ssać swobodnie.
Pojawienie się mleka, gdy go faktycznie brak, można wspomóc, stosując odpowiednie techniki przystawiania dziecka do piersi oraz regularną pracę laktatorem.
Na ból pomoże smarowanie brodawek lanoliną, zmiana sposobu przystawiania albo tymczasowo nakładki na brodawki.
Najważniejsze, by nie pójść niewłaściwą drogą, nie posłuchać niewłaściwych rad. By nie dać sobie wmówić, że nie dacie rady karmić, że macie za mało mleka, nie takie brodawki. Że lepiej dziecku będzie z butelką i sztuczną mieszanką. Jeśli coś ma stanąć na drodze Waszego karmienia piersią, to właśnie dokarmianie mlekiem modyfikowanym. Od decyzji o podaniu mm do końca karmienia piersią prowadzi równia pochyła. A przecież właśnie to najczęściej zaleca się świeżo upieczonym mamom, gdy napotykają na swojej drodze trudności.
Nie każdej mamie dane jest karmić piersią. I nikt nie powinien tego oceniać. Niezaprzeczalnie najważniejsze jest, by dziecko nie było głodne. A stworzyć więź i okazać miłość można równie mocno, podając z butelki mleko modyfikowane. Nie dajmy się podzielić dyskusjami o lepszym sposobie karmienia. Ale dokarmianie mieszanką stało się u nas tak powszechne, że równowaga między tym, co naturalne, a tym, co powinno być jedynie alternatywą, została całkowicie zaburzona.
Większość kobiet chciałaby karmić swoje dzieci tak, jak urządziła to Matka Natura. Chciałaby móc przeżyć te wzniosłe chwile, kiedy przystawione do piersi dziecko przysysa się i oprócz miłości z serca płynie do niego również matczyny pokarm. To ogromna satysfakcja.
Dla mnie samej karmienie piersią to jedna z najwspanialszych rzeczy jaka mnie w życiu spotkała. Dało mi poczucie spełnienia w roli matki, dobrze odegranej roli. Dało mi pewność siebie do podejmowania świadomych decyzji w sprawie mojego dziecka. Dało poczucie siły, jakiej wcześniej w sobie nie widziałam.
Wielu mamom zostaje to odebrane. Właśnie dlatego, że otrzymują niewłaściwe rady, że brakuje przy nich osób, które pomogłyby przejść przez chwilowe trudności, że nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. W chaosie, jaki panuje w matczynej głowie w pierwszych dniach po narodzinach dziecka, bardzo łatwo jest wprowadzić ją na drogę, z której często nie ma odwrotu. Zamiast ścieżki ku zwycięstwu, skierować ją na drogę do porażki. Porażki, za którą nikt później nie bierze odpowiedzialności - ani personel medyczny, ani życzliwe babki i ciotki. Porażki, za którą matki obwiniają siebie.
A najważniejsze, o czym musicie wiedzieć, przygotowując się do karmienia piersią, to to, że tylko 5% kobiet faktycznie karmić nie może. Cała reszta niepowodzeń leży w braku właściwego wsparcia laktacyjnego (absolutnie nie jest winą mam!!!).
Promujemy więc karmienie piersią po to, by jak najwięcej mam miało możliwość odnieść w nim sukces. Bo naprawdę niewiele z nas decyduje się podać sztuczną mieszankę z własnego wyboru.
Dlatego przygotujcie się, dziewczyny, do szczęśliwego karmienia. Zgromadźcie odpowiednią wiedzę, np. o tym, że karmiąc, można jeść absolutnie wszystko (choć nie wszystko warto, ale to już ze względu na własne zdrowie) - poczytajcie Hafiję, dołączcie do facebookowej grupy Kwartalnika Laktacyjnego wspierającej mamy w karmieniu. Znajdźcie zaufaną osobę, wyposażoną we właściwą wiedzę, która wesprze Was w razie trudności - poszukajcie zawczasu namiarów na poradnię laktacyjną albo certyfikowanego doradcę. Otoczcie się kobietami, które karmią z satysfakcją, odsuńcie na jakiś czas te, które mogą ingerować w Wasze decyzje. Zakupcie dobry osprzęt - laktator (u mnie sprawdziła się Medela Mini Elctric), wygodne staniki do karmienia, czystą lanolinę, porządne wkładki laktacyjne (na początek polecam te firmy Medela i Lansinoh, bo według mnie są najbardziej delikatne i chłonne, a na później wielorazowe bambusowe - cienkie, przewiewne i ekonomiczne). Otwórzcie się na wsparcie partnera. I przede wszystkim - uwierzcie w siebie!
Życzę Wam tej satysfakcji i poczucia mocy. Niech mleko płynie!
2 komentarze
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń