Dobrochno, obywatelko!

19:58



Zastanawialiście się kiedyś nad swoimi obowiązkami wobec państwa? Wobec historii? Nad swoim miejscem we Wszechświecie? Żyjemy w czasach, gdy słowo "obywatelstwo" kojarzy się jedynie z rubryką w dokumentach, a "patriotyzm" z obchodami Święta Niepodległości. Pewnie to dobrze, bo przez wielką część naszej historii, gdy słowa te znaczyły bardzo wiele, to zawsze w kontekście zniewolenia, braku i smutku. Dziś jesteśmy wolni, wolni od poczucia obowiązku, od konieczności myślenia, co znaczy być obywatelem czy patriotą.

Są jednak takie chwile, kiedy człowiek czuje, że jest patriotą, że obywatelem, że musi wyjść ze stanu spoczynku. Nie chwytać za broń, ale powiedzieć: "Jestem."

Upadły wielkie narracje, jak jedna wiara, jeden naród, jedna historia. Upadły wraz z nimi jednoznaczne i uniwersalne normy, wartości i interpretacje.  Nastały czasy, gdy sami tworzymy swoje mikro narracje, swoje małe historie, swoje interpretacje świata.

Żyjemy w czasach, gdy głupiemu wolno mówić, że jest mądry, a nam wolno w to wierzyć. Ale nie mamy poczucia, że wierzyć w to należy, że inaczej nie wolno, nie wypada, że wstyd. To już nie jak w "Nowych szatach króla". Możemy wierzyć i potwierdzać, że król wygląda pięknie albo krzyczeć, że król jest nagi. Ba! Możemy nawet twierdzić, że króla nie ma albo że to my jesteśmy królami.

Pytanie oczywiście, co robimy z tą wolnością? Czy w ogóle z niej korzystamy? Czy korzystamy z niej umiejętnie? Czy pozwalamy innym dalej kierować naszym myśleniem?

Zyskaliśmy władzę, ale straciliśmy poczucie bezpieczeństwa, stabilne i jasne ramy, które upraszczały świat. Szczególnie mocno odczuwamy to, kiedy przychodzi pora wytłumaczyć świat naszym dzieciom.

Nie ma dziś jednoznacznej definicji rodziny czy dobra. Rodzina to nie zawsze mama, tata i dzieci, a dobro jednego może dla drugiemu stanowić zło. Wszystko zależy od interpretacji, od kontekstu, od obserwatora. Nic albo prawie nic nie jest stałe, jednoznaczne.

W tej chwili jestem blogerką. Za chwilę D. się obudzi i będę matką. TFT poprosi o kawę i będę żoną. Spojrzę w lustro i będę kobietą. Kiedy wyjdę na łąkę, będę człowiekiem. Nie jestem zdefiniowana raz na zawsze, co więcej definiuję siebie w każdej chwili, w zależności od tego, w jakiej jestem akurat relacji  - ze sobą, z otoczeniem. Mogę być dobra dla swoich najbliższych i zła dla tych, którzy chcą ich skrzywdzić. Nigdy nie istnieli ludzie do gruntu dobrzy albo źli, choć kazano nam w to wierzyć. Świat definiowany na zasadzie przeciwieństw był łatwiejszy do przyswojenia, łatwiejszy do kierowania i często łatwiejszy do życia. Ale ograniczony.

Dziś możemy po swojemu opowiedzieć naszym dzieciom świat. Nie opowiedzieć bajkę o świecie, ale dosłownie: opowiedzieć świat! Nazwać go, wytłumaczyć, zrozumieć. Możemy stworzyć go na nowo.

Kiedy D. zacznie zadawać pytania, bardzo często, zamiast konkretnej odpowiedzi, usłyszy: "To skomplikowane". Ale będziemy sobie ten świat opowiadać po kawałku, nadawać mu znaczenia, rozróżniać odcienie. Będzie trudniej, ale ciekawiej. I prawdziwiej.

I choć wielkie narracje upadły, choć patriotyzm przez wielkie "P", jak Polska Walcząca, to już historia, stworzymy sobie własną jego definicję. Naszą własną miłość do ojczyzny.

I będziemy opowiadać D. o losach naszego kraju, starając się nie oceniać jednoznacznie, ukazując zależności i motywy, poszukując odpowiedzi na pytanie: "Co by było gdyby...?" Bo jeśli zrozumie, dlaczego różne rzeczy się działy, że stali za tym ludzie ze swoimi małymi historiami, że nic nigdy nie było proste i że gdyby wielkie narracje nie były uznawane za ważniejsze od tych małych, do wielu złych rzeczy by nie doszło, zrozumie lepiej siebie i będzie potrafiła pokierować własną małą historią szczęśliwie, nie odbierając przy tym nikomu prawa do jego własnej historii, do jego własnego szczęścia.

Jestem idealistką, wiem, ale gdybyśmy wszyscy nauczyli się świadomie tworzyć własne historie, rozumieć ich wpływ na historie innych, może świat wreszcie stałby się miejscem dla wszystkich ludzi, nie tylko tych, których narracja wybrzmiewa głośniej niż pozostałych. Gdybyśmy spróbowali nauczyć tego nasze dzieci.

My w każdym razie nie damy się zakrzyczeć, nie damy sobie wmawiać, że król nie jest nagi. D. ma swoje oczy, swoje uszy, chcemy nauczyć ją z nich korzystać. Dlatego dziś, choć ma dopiero 3 miesiące, uczestniczyła z nami w ważnym wydarzeniu. Wydarzeniu, w którym chodzi przede wszystkim o to, by nie pozwolić na przestawianie człowieka ze zbioru białych do zbioru czarnych, by pozwolić mu mienić się feerią barw, by zrozumieć jego małą historię i nie odbierać mu tego, że zmieniła naszą wielką historię, bez względu na to, jak często przesuwał się na palecie barw ku szarościom czy nawet czerni.

Nasz mały patriotyzm będzie wciąż walką i to walką o wolną Polskę - wolną od uprzedzeń, kłamstw, smutku i kompleksów. Walką u podstaw. U piaskownicy. I wiecie, tak czuję mocno gdzieś blisko serca, że jest Was tam, takich małych patriotów, więcej. I wierzę, że nasze dzieci zbudują piękne zamki - najpierw z piasku, a potem... nie, nie z marmuru, z czegoś o wiele twardszego i cenniejszego. Wierzę w to przyszłe pokolenie, pierwsze pokolenie wychowane przez ludzi urodzonych i wychowanych w wolnej Polsce.




You Might Also Like

0 komentarze

Fejvorki

Fejsik

Insta

Instagram