Po prostu koci świat

21:59



















Mam nadzieję, że wszyscy wiecie, jakie dziś święto? Bo jakoś nikt nie zadzwonił do Psikuska, karteczki nie wysłał, nie przyniósł puszki kukurydzy...

Całe szczęście, że D. pamiętała. Od rana tylko: "Koty mi ubierz! Kocie spodnie, kocie body! Bo dziś Dzień Kota! Psikusowe święto!"

No to ubrałyśmy koci strój:



I imprezka była. Taka tam mała domóweczka, właściwie to kanapóweczka. Ale solenizant wybierał formę, a jak powszechnie wiadomo, nic tak kotom nie wychodzi, jak leżenie.






Jak widzicie, nie zostaliśmy zaproszeni. Ale tych dwoje trzyma sztamę.

Zanim D. się urodziła, wszyscy dopytywali się, czy nie boimy się, jak kot zareaguje na pojawienie się małej. Fakt, powody do niepokoju były, wszak futrzak nasz wyjątkowo jest charakterny. Nie raz przypominał, że w domu rządzi ogon! Respekt czuł jedynie przed R.

Przetestowaliśmy więc kota zawczasu  na dzieciach znajomych ;) I ku naszemu zdziwieniu w towarzystwie brzdąców Psikus pokorniał i usuwał się w cień. Przed tupotem małych stóp co najwyżej uciekał, nie odważył się jednak ani razu pokazać zębów. Pocieszające, jednak dotyczyło pojedynczych spotkań. Co będzie, kiedy małe stworzenie zamieszka na stałe w jego królestwie, nie wiedział nikt.

Do wprowadzenia malucha w koci świat R. przygotował się merytorycznie. Kotoznawcy radzili zadbać, by w towarzystwie dziecka kot czuł się bardziej zauważany - głaskany, brany na ręce itp., natomiast w pozostałych sytuacjach przez jakiś czas nieco pominięty.

Okazało się jednak, że koci instynkt nas uprzedził. Już w czasie mojej ciąży kot traktował mnie szczególnie łagodnie - nie deptał brzucha, zwolnił miejsce w łóżku, no i ani razu nie pokazał zębów. Do pokoiku D. wchodził jedynie w naszym towarzystwie, a do łóżeczka wskoczył tylko raz!

Kiedy przyjechaliśmy z D. ze szpitala, kot zniknął. Przez kilka godzin spał w którejś ze swoich kryjówek. Potem nieśmiało zajrzał do pokoiku i położył się w kącie. Po jakiejś godzinie podszedł, powąchał D. po główce i ułożył się niedaleko nas. Taki dystans zachowywał około miesiąca. Wyprowadził się nawet całkowicie z naszego łóżka, w którym do tej pory zajmował przynajmniej 1/3 miejsca.

Jakieś 1,5 miesiąca temu przyjął ostatecznie D. do swojego stada! Kiedy jak co rano stałam z D. przy oknie, kot wskoczył na parapet i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem, ocierając się o jej rączkę. Od tamtej pory co jakiś czas przychodzi do nas rano i daje się małej głaskać. D. nauczyła się już rozpoznawać miękkie kocie futro i przebiera po nim paluszkami, na zmianę rozluźniając i zaciskając piąstkę (i zbierając przy tym za każdym razem garść kłaków). A Psikus pozwala jej nawet wsadzać palce do uszu czy nosa!

Ciekawe, czy wie, co go czeka, kiedy D. podrośnie i zacznie go ciągnąć za ogon ;)





A! Żeby nie było, że nie oddaliśmy kotu należnej czci z okazji jego wielkiego święta! Dzisiejszą noc Psikus spędził na mojej poduszce, tuż nad moją głową, żeby nie powiedzieć, że na niej. Taki to koci imieninowy kaprys.

You Might Also Like

0 komentarze

Fejvorki

Fejsik

Insta

Instagram