Pomysł na prezent - zabawki rozwijające dużą motorykę

20:24



Planując prezenty na święta mamy na celu jedno -  wywołać nimi szeroki uśmiech na buziach naszych dzieci, błysk w ich oku, wyrywające się z ich ust WOW! Szukamy więc pomysłów na prezent będących spełnienim marzeń. I pierwsze, co przychodzi nam zazwyczaj do głowy, to największe tegoroczne hity katalogów z zabawkami!

Problem w tym, że już na starcie zawężamy poszukiwania do zabawek - przedmiotów służących do manipulowania w dłoniach na określonych zasadach. Niewątpliwie są one ogromnie ważne z wielu względów i odpowiadają na wiele dziecięcych potrzeb. Zazwyczaj pomijamy jednak jedną z najbardziej podstawowych dziecięcych potrzeb - potrzebę ruchu. Godzina czy dwie dziennie swobodnej zabawy na świeżym powietrzu lub na zorganizowanych zajęciach to stanowczo za mało, by dać się spełnić ruchowo małemu ciału rozpieranemu przez energię. A człowiek z nadmiarem niewykorzystanej energii to człowiek trudny we współpracy.

Potrzeba ruchu to jedna z najbardziej zaniedbanych w dzisiejszych czasach dziecięcych potrzeb. Dzieci nie wychodzą dziś same na dwór, nie spędzają więc w ruchu wielu godzin, jak to leży w ich naturze. A w czterech ścianach... no cóż, trudno wyszaleć się, kiedy do dyspozycji mamy jedynie niewielki kawałek podłogi. Żeby chociaż piętrowy dom ze schodami, po którym można biegać w tę i z powrotem... Ale ile rodzin ma w dzisiejszych czasach wielki dom do biegania? Jeśli jednak chcemy dobrze wypełnić swój rodzicielski obowiązek, zaopiekowanie potrzeby ruchu powinno być dla nas jednym z priorytetów. Nie potrzeba do tego niesamowicie dużo przestrzeni, chyba że mówimy o przestrzeni w sobie, czyli zgodzie na to, że skoro w naszym domu pojawiło się dziecko, nasz dom i jego funkcjonowanie powinny zmienić się znacznie.

Na początek polecam zwolnić wszystkie stoły, stołki i parapety, rozstawić dostępne krzesła, rozwiesić koce, zdemontować poduszki od kanapy i zainspirować dzieciaki do budowania torów przeszkód. Gwarantuję, że możecie spokojnie pozbyć się wszystkich zabawek, jeśli tylko pozostawicie dzieciom przestrzeń do przeobrażania domu w miejsce wyzwań i przygód.

Nadchodzące święta to doskonała okazja, by dodatkowo uatrakcyjnić tę przestrzeń świetnymi sprzętami. My regularnie z okazji świąt czy urodzin angażujemy dziadków w zrzutki na jeden wspólny większy cel albo prosimy gości urodzinowych, by skrzyknęli się w 2-3 rodziny na coś większego. Dzięki temu dziewczynki mają się na czym wyszaleć, rozwijają swoje mocne strony (N. wspinaczkę, a D. taniec) i niepostrzeżenie pracują nad niedoskonałościami. Posiadamy też zabawki DYI, które w jeden wieczór TFT wykonał sam przy użyciu materiałów dostępnych w każdym sklepie budowlanym.

Takie proste z pozoru czynności jak balansowanie, bujanie się, skakanie odgrywają ogromną rolę w rozwoju zarówno fizycznym, jak i intelektualnym dziecka. Przede wszystkim rozwijają propriocepcję, czyli świadomość położenia ciała, która potem przekłada się na koordynację wzrokowo-ruchową, a ta z kolei odpowiada za to, jak sobie radzimy z nabywaniem wszelkich umiejętności od posługiwania się prostymi narzędziami (jak np. długopis), przez bardziej skomplikowane czynności, jak np. prowadzenie samochodu, po obszary stricte intelektualne, jak choćby umiejętność czytania ze zrozumieniem. No i nie zapomnijmy o niezmiernie ważnej funkcji regulowania emocji - ruch rozładowuje napięcia, obniża poziom kortyzolu, powoduje wydzielanie endorfin, daje odskocznię od problemu.


Jeśli więc poczuliście już, jak bardzo w Waszym domu potrzebna jest przestrzeń po prostu do bycia dzieckiem, łapcie listę pomysłów na prezenty gwiazdkowe rozwijające dużą motorykę:

koń na biegunach 

Nasz pierwszy nabytek z tej kategorii. D. dostała konia na biegunach na swoje pierwsze urodziny.  Właściwie to dostała dwa konie, co chyba dowodzi tylko, jak trafiony jest to pomysł! Zostawiliśmy tego bardziej minimalistycznego, choć nie ukrywam, że pluszowy, machający ogonem i śpiewający na wesołą melodię też sprawiał wiele radości wszystkim dzieciakom w domu. D. bujała się na nim od roczku, N. wskoczyła jeszcze wcześniej. Do dziś służy D. nie tylko do bujania, ale do przejażdżek po mieszkaniu jako koń Pippi - Alfonso. 

Kupiony na Allegro (choć jak się uprzecie, możecie kupić w markowych sklepach za czterokrotność ceny).




skoczek

Kolejny gadżet dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na duże sprzęty - gumowy skoczek. Rozładowuje dużo energii na małej przestrzeni. Wypróbowaliśmy przy D. najtańszego z dostępnych na rynku i przez jakiś czas dawał radę, ale nie przetrwał próby czasu. Przy N. postawiliśmy więc na sprawdzoną markę B.Toys i jest szał!






deska balansująca

Ten niepozorny kawałek drewna ma naprawdę wielki potencjał. Można bujać się na boki, próbując utrzymać równowagę, kołysać się na leżąco jak w kołysce, odwrócić deskę do góry nogami, by zrobić z niej mostek (szczególnie fajne dla maluchów opanowujących właśnie przemieszczanie się na własnych nogach, również czterech), a także wykorzystać jako zjeżdżalnię (w tym wypadku lepsza opcja bez filcu). Nasza deska pochodzi od polskiej marki Ragawoods, ale ten model już u nich nie do dostania. Wprowadzili za to do oferty deskę balansującą na rolce i wygląda to naprawdę inspirująco! Przygotowując ten wpis odkryłam za to, że inna polska marka - Oloka-Gruppe, znana mi wcześniej z obłędnych domków dla lalek, ma w swojej ofercie deskę balansującą z zestawem do podwieszenia! Wygląda to jak kosmiczna deska surfingowa, czysty obłęd! 




platforma równoważna

To cudo podpatrzyłam u producentów zagranicznych desek balansujących, ale zdystansowała mnie cena (jednak 600zł za jedno proste ustrojstwo to dla mnie sporo za dużo). Z pomocą przyszedł Decathlon - okazało się, że mają działającą na podobnych zasadach platformę do ćwiczenia równowagi i czucia głębokiego za 1/6 tej ceny. Nie byłam pewna, czy kolejna rzecz do balansowania chwyci, ale dziewczyny bardzo ją polubiły. D. załapała przy jednej z pierwszych prób, N. wciąż kombinuje, jak się na to to wdrapać, ale nie ustaje w staraniach. 





















A teraz pora na moją ulubioną część - najbardziej rozwijającą i sprawiającą najwięcej radości - urządzenia do zabaw na wysokościach! W pakiecie należy dokupić aplikację wykasowującą u dorosłych przestarzałe oprogramowanie "Uważaj, bo spadniesz!" ;)


W dziecięcej zabawie chodzi przede wszystkim o totalną swobodę, przestrzeń do testowania swoich możliwości, szaleństwo. O brak odgórnie narzuconych zasad i lęku sączonego przez troskliwych dorosłych. Takiej zabawy brakuje dzieciom w naszych czasach. Łażenia po drzewach, spadania, siłowania się z drugim dzieckiem. Tego, jak bawią się wszystkie małe ssaki.
Z zasady - jeśli dzieciom pozwoli się od początku eksperymentować z możliwościami własnego ciała, one doskonale wyczuwają moment, w którym przekraczają granicę bezpieczeństwa. Matka Natura wyposażyła nas w instynkt samozachowawczy i jeśli nie działa on prawidłowo, to zazwyczaj dlatego, że ktoś przejął za niego kontrolę. Nie róbcie tego! Lepiej łapcie wiertarki w dłoń i chodźcie czytać, co tam jeszcze fajnego zamontowaliśmy dla Was!

trapez gimnastyczny (zwany przez nas drążkiem)

Odkąd pojawił się w naszym domu, D. nie korzysta właściwie z niczego innego, a my… no cóż - siedzimy na kanapie i oglądamy pokazy tańca  Początkowo D. korzystała z mniejszej wersji podwieszonej pod piętrowym łóżkiem, ale zamocowanie dużego drążka pod sufitem to był dopiero strzał w dziesiątkę. Przy okazji zabaw i wzmacniania mięśni koryguje też niewielką asymetrię, którą zauważył u niej fizjoterapeuta.

Wbrew pozorom nie potrzeba wiele miejsca, nasz drążek wisi ok.1,5 metra od jednej ściany i 2m od drugiej. Do piruetów i podciągania to w zupełności wystarcza. Zdarza się, że D. robi sobie z drążka huśtawkę i też bezpiecznie nie wpada na ściany. Obniżony genialnie sprawdza się dla N., która podwiesza się na nim, podciągając nogi do góry! Zdarza nam się przewiesić taki obniżony drążek w okolice drzwi wejściowych do pokoju, wtedy D. ma miejsce, żeby wciąż rozbieg i ćwiczyć ślizgi niczym na kitesurfingu.

Drążek możecie zrobić sami, wystarczy gruba gałąź albo kij od szczotki, odpowiednia linka i hak.  Jeśli nie macie na to czasu, możecie zamówić drążek u TFT klikając TUTAJ.














drabinka trójkątna

Drabinka trójkątna pojawiła się w naszym domu za namową Pawła Zawitkowskiego. Przyznam, że byłam zaskoczona, bo w opowieściach zupełnie nie widziałam potencjału tego urządzenia. Teraz sama mam ochotę się po niej powspinać. Służy do wchodzenia w górę, przechodzenia dookoła, huśtania się, a przede wszystkim do przeróżnych sztuczek akrobatycznych. D. uwielbia wisieć na niej głową w dół. Przy pierwszych podejściach miała trudność w skoordynowaniu ruchów swojego ciała z poruszającym się dość intensywnie sprzętem. Szybko ogarnęła jednak technikę, wzmocniła siłę rąk i nabrała odwagi do bardziej skomplikowanych sztuczek, aż trudno uwierzyć, że to wszystko w tak krótkim czasie. Drabinkę możecie zamówić u Trochę Fajnego Taty: KLIKAJĄC TUTAJ.


















huśtawka okrągła

Zabawka ta znana jest Wam zapewne z placów zabaw jako bocianie gniazdo. Mam jednak wrażenie, że dopiero przeniesiona do domu w pełni pozwala wykorzystać swój potencjał. Pewnie to kwestia mocowania w jednym punkcie zamiast dwóch. Wymaga najwięcej miejsca ze wszystkich proponowanych wcześniej zabawek, ale zdecydowanie jest warta wszelkich przemeblowań. Koordynacja ruchowa wchodzi tu na level master. Świetnie ćwiczy się tu zarówno wyczucie własnego ciała, jak i przestrzeni wokół. Mając do dyspozycji miękkie podłoże, dziecko może bezpiecznie trenować utrzymywanie równowagi, jak i spadanie, które jest również bardzo ważną umiejętnością!

W naszym domu okrągła huśtawka zawieszona jest nad naszym 2,5-metrowym łóżkiem. W pierwszym trymestrze ciąży zapewniła mi wiele dodatkowych godzin snu, kiedy to D. po przebudzeniu wdrapywała się na huśtawkę, a ja przez sen wprawiałam koło co jakiś czas w ruch :D Teraz dziewczynki szaleją na niej razem. A ja sprawdzam, ile we mnie wciąż lęku i braku zaufania w ich naturalne kompetencje.

Nasza huśtawka pochodzi z IKEA, niestety nie ma jej już tam w sprzedaży. Wpisując w Google hasło: "huśtawka okrągła" znajdziecie jednak bardzo podobne.


hamak/ krzesło brazylijskie

Hamak - krzesło brazylijskie pojawiło się w domu przed narodzinami D. Początkowo było atrakcją na balkonie, jednak uznaliśmy, że idealnie nada się do siedzenia na nim z nowonarodzoną D. Dziś służy do huśtania dziewczynkom. Super sprawa na wyciszenie.Aktualnie to chyba ulubiona zabawka N. - wsiada sobie do hamaka zawieszonego tuż nad matą, każe sobie podać lalkę i buja się, tuląc lalę w ramionach. Często też bujają się we dwie z D. Wśród wszystkich sprzętów służących do szaleństw, hamak pozwala się wyciszyć.


drabinka

Drabinka pojawiła się u nas za sprawą TFT jeszcze, gdy D. była małym szkrabem. Początkowo D. nie ogarniała wdrapywania się na górę, bo brakowało jej siły w rękach. Sprawdzała się regularnie, choć z niezbyt dużym samozaparciem. Nowego życia drabinka nabrała, gdy TFT odczepił ją od ściany i przymocował do piętrowego łóżka-domku, który zrobił dla D., gdy byłam w ciąży z N. Od tamtej pory drabinka jest w użyciu kilka razy dziennie. N., która akurat na brak siły w rękach nie może narzekać, ogarnęła wspinanie się dużo zanim zaczęła chodzić na własnych nogach. Początkowo, gdy chciała zejść, siadała na brzegu i wołała nas do pomocy, teraz, mając niewiele ponad rok, potrafi sama również zejść na dół. Potrafi pokonać trasę góra-dół kilka razy pod rząd, dla samej przyjemności wspinania się. Wchodzenie na górę to w ogóle ogromnie lubiana przez dzieci czynność, tak zepchnięta w niebyt przez nadmierną ostrożność dorosłych. Bez niej trudno rozwinąć w pełni koordynację ruchową, zmysł równowagi, wypracować prawidłowe funkcjonowanie mięśni grzbietu, a także ukształtować poczucie sprawczości poprzez przejęcie odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo, silnie wpływające na rozwój poczucia własnej wartości.



Pamiętajcie: dzieci nie spadają dlatego, że weszły za wysoko, tylko dlatego, że weszły tam zbyt późno. Warto posłuchać w tej kwestii Matki Natury i pozwolić dzieciom całkowicie samodzielnie osiągać ten poziom aktywności ruchowej, na jaki są w danej chwili gotowe, nie stając im na przeszkodzie, ale też nie pomagając. Ciągle siedzi mi w głowie wpis na ten temat, ale póki go nie poczyniłam, odsyłam Was serdecznie do "W głębi kontinuum". Historia o ogrodzonych basen w USA i nieogrodzonym dole w amazońskiej dżungli mocno zmieniła moje patrzenie na odpowiedzialność za bezpieczeństwo dzieci. Wam również polecam! Okazuje się, że za większość wypadków odpowiada nasza nadmierna troska! Uwolnijcie się więc, zaufajcie dzieciom i zamontujcie im drabinki, a może nawet... ściankę wspinaczkową!


ścianka wspinaczkowa 

Ścianka wspinaczkowa w domu to było jedno z moich największych marzeń do zrealizowania dla D. Długo szukaliśmy sensownego rozwiązania. Gotowe ścianki to niestety ogromny wydatek. Szukaliśmy więc w domu odpowiedniego miejsca, by urządzić miejsce do wspinania własnym sumptem. Sprawę rozwiązało pozbycie się ramy łóżka. W chwili obecnej śpimy na dwóch połączonych ze sobą materacach umieszczonych jedynie na bardzo niziutkim stelażu. Dzięki temu mogliśmy chwyty wspinaczkowe zamontować bezpośrednio na ścianie pokoju, pod spodem mając bezpieczną przestrzeń na wypadek potencjalnych upadków (choć póki co te nie miały ani razu miejsca). Chwyty wspinaczkowe zamówiliśmy w profesjonalnym sklepie. Nie bawiliśmy się w żadne zwierzaczki, ale wzięliśmy zestaw prostych klam:  o TAKI. Na początek wystarczył jeden zestaw, z którego ułożyliśmy prostą drogę w górę (obowiązkowo z dzwoneczkiem pod sufitem!). Potem dorzuciliśmy drugi, dodając kombinację pozwalającą przechodzić również w bok. D. ogarnia od pierwszego wejścia (miała 3 lata), N. próbuje już teraz i właściwie gdyby chwyty były rozmieszczone nieco bliżej siebie, weszłaby już teraz bez problemu. Koszt jednego zestawu to raptem 110zł.

(Zdjęcia słabo oddają, bo niestety ściana czeka na remont, po którym czarne chwyty będą się pięknie odcinać kolorystycznie od białych desek, póki co, musicie sobie to wyobrazić.)





I jak? Daliście się namówić na spakowanie któregoś ze sprzętów jako prezentu pod choinkę? Który jest Waszym największym faworytem?  U nas pod choinką znajdą się jeszcze muszla Bilibo oraz piłka fistaszek. A mnie wciąż marzy się chusta akrobatyczna... Może na następne Boże Narodzenie? Albo szybciej - jako prezent na Dzień Dziecka?

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Taka drabinka trojkatna u troche fajnego taty... to gdzie ja moge znalezc?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie to ekstra sprawa z takimi upominkami, ale czasem wystarczy po prostu kupić coś edukacyjnego.

    OdpowiedzUsuń

Fejvorki

Fejsik

Insta

Instagram